Gyokuro Kyoto

Uważam, że ten artykuł powinienem rozpocząć od informacji, że każdorazowe parzenie tej herbaty traktuję w moim życiu jako wydarzenie niezwykle wysokiej rangi. Jest tak za pewne dlatego, że na co dzień w Japonii pije się herbaty takie jak sencha, bancha, kukicha, genmaicha czy hojicha.

Gyokuro jest herbatą niezwykle ekskluzywną i zaparzaną na specjalne okazje. W powszechnej opinii uchodzi za najszlachetniejszą z japońskich herbat. Jej nazwę tłumaczy się jako "jadeitowa rosa". Wyjątkowość tej herbaty kryje się przede wszystkim w procesie produkcji.

Z tego, co udało mi się przeczytać w wielu miejscach, plantacja dokładnie trzy tygodnie przed zbiorami jest zacieniana za pomocą bambusowego lub trzcinowego dachu, budowanego nad całymi  polami. W efekcie czego w liściach gromadzi się więcej aminokwasów. Następnie specjalnie wyselekcjonowane liście poddawane są dalszej obróbce typowej dla japońskich herbat zielonych. Historia produkcji gyokuro sięga roku 1835, kiedy Yamamoto Kahei zastosował tę technikę, wcześniej stosowaną już przy uprawie krzewów na herbatę matcha, przy uprawie krzewów przeznaczonych na herbatę liściastą. Podczas tego procesu w początkowych dniach dopływ światła jest blokowany w około 60%, a następnie gęstość pokrycia jest zwiększana i światło jest odcinane w około 80-90%. Z biologicznego punktu widzenia, sprawia to, że młode listki zmuszone są do produkcji większej ilości chlorofilu, kofeiny i aminokwasów. Zawierają natomiast mniej tanin, co skutkuje słodszym i subtelniejszym smakiem. Z kolei ze względu na wyższą niż w większości herbat zawartość L-teaniny, gyokuro nie tylko dobrze pobudza, ale też wspomaga koncentrację i pracę mózgu.

Obecnie zbiory gyokuro przeprowadza się głównie maszynowo, ale udało mi się ustalić, że nadal zdarza się herbata zbierana tylko i wyłącznie ręcznie! Zebrane liście są transportowane jak najszybciej do fabryki. Tam poddaje się  je działaniu pary wodnej przez około 25 sekund. Następnie liście są suszone powietrzem, sortowane, a ostatecznie formowane i suszone na podgrzewanych blatach, aż do otrzymania poziomu wilgoci w liściach w granicach średnio 5%.

Warto tutaj przy okazji procesu formowania liści wspomnieć o ogólnie stosowanych technikach do nadawania ostatecznego kształtu liściom podczas produkcji herbat zielonych. Najbardziej popularnym kształtem zastosowanym na przykład w przypadku gyokuro są igły. Często tę formę mają herbaty produkowane z najmłodszych liści, które są podłużne i wąskie, i przypominają igły drzew iglastych. Listki mogą być również skręcone - są to liście, które skręcono wzdłuż głównego nerwu i przypominają śruby. Często spotyka się też listki zwinięte. Ta forma nie jest najlepsza, ale jest bardzo ceniona za wygodę w transporcie, podobnie jak listki falowane, spirale albo listki spłaszczone. Najbardziej ciekawe są chyba pełne liście. Udało mi się całkiem nie dawno dostać Yeshenga Taiping Hou Kui - prawdziwego, naprawdę dziko rosnącego, którego posiadam właśnie w postaci pełnych liści. Aktualnie ta herbata oczekuje, aż wypiję ją wraz z przyjacielem, co nastąpi najprawdopodobniej na początku października i za pewne też wtedy pojawi się post na jej temat.

Wracając do kwestii Gyokuro Kyoto, odmiana, którą udało mi się zakupić w ubiegłym tygodniu to wysokiej klasy gyokuro, pochodzące z jednego z najbardziej cenionych regionów upraw w Japonii, z prefektury Kioto, z miejscowości Ujitawara. Ciemnozielone, pierwszorzędne listki zwinięte są w połyskujące igiełki, a pochodzą z kultywaru powstałego z połączenia dwóch szczepów herbat zielonych - yabukity i okumidori. Zebrane zostały w maju 2018 roku, więc podpadają pod zbiory najbardziej cenione typu first flush.

Do zaparzenia tej herbaty użyłem mojego ulubionego czajniczka kamatta. Zastosowałem proporcje 5 gramów herbaty na 150 ml wody. Parzenia dokonałem w nieco wyższej niż standardowa temperatura. Eksperci uważają, że gyokuro najlepiej parzyć wodą w temperaturze około 60 stopni. Ja zdecydowałem się finalnie na wodę w temperaturze 80 stopni. Pierwsze parzenie trwało około półtorej minuty, drugie dwadzieścia sekund, trzecie czterdzieści, czwarte około minutę, zaś piąte, ostatnie - około trzy minuty. Byłem lekko w szoku, że wytrzymała aż pięć świetnych parzeń, być może to kwestia tego, że podszedłem do dzisiejszego parzenia naprawdę bardzo na poważnie. Oczywiście większego zaskoczenia nie było - było to klasyczne, wysokiej jakości gyokuro z bardzo intensywnym umami i słodkim posmakiem. Napar naprawdę piękny - jeszcze do czwartego parzenia piękny, intensywny zielony kolor. Dopiero piąte parzenie miało odrobinę jaśniejszy odcień. Zawsze mam problem z oceną aromatu, ale tym razem wydaje mi się, że odczuwałem coś na kształt nut morza albo łąki. W zależności od parzenia raz czułem taki zapach jaki bije od morza, gdy się jest na plaży, a raz jakby zapach łąki pełnej kwiatów. Myślę, że są to wspaniałe doznania, które każdy lubiący herbatę na pewno doceni i będzie równie podobnie zachwycony jak ja.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że warto, abym napił sie Gyokuro będąc gdzieś na łonie natury, myślę, że jest to ekstra pomysł, znaleźć się gdzieś na łące, z najlepszym przyjacielem i czajniczkiem pełnym gyokuro, i cieszyć się chwilą.

Co do ogólnej oceny, od bardzo dawna herbata ta ma w mojej prywatnej skali mocne 5 na 5 gwiazdek. Jednak nie pijam jej zbyt często, a wręcz stosunkowo rzadko, co spowodowane jest jej ceną. Takie naprawdę prawdziwe Gyokuro, jak na przykład to, które właśnie dzisiaj piję kosztuje 22 zł za 10 gram. Co starcza na 2 porcje po 5 czajniczków po 150 ml. W porównaniu do innych herbat to dość duża cena, ale myślę, że warto sobie czasem pozwolić i zakosztować odrobinę raju na ziemi, uspokoić się i odgonić złe myśli.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Taiping Hou Kui

Tie Guan Yin Oolong

Si Ji Chun Oolong