Kenia Rhino

Dzisiaj na tapetę bierzemy unikatową herbatę prosto z Kenii! Z racji, że w krajach Afryki Środkowej produkuje się i pija przede wszystkim herbatę czarną, pewnie nikogo nie zdziwi, że Kenia Rhino to gatunkowo klasyczna, czarna herbata. Posiadana obecnie przeze mnie została zebrana w lipcu 2018 roku, więc pochodzi z tzw. zbiorów second flush.

Uprawa herbaty w Afryce sięga drugiej połowy XIX wieku, gdy w Malawi założono plantacje przeniesione ze Sri Lanki. W Kenii, gdzie obecnie produkuje się najwięcej herbaty na kontynencie, pierwsze plantacje założono na początku XX wieku z nasion przywiezionych z Indii. Herbatę uprawia się także w Ruandzie, Ugandzie, Zimbabwe oraz Tanzanii.

Co ciekawe, w Kenii praktycznie nie ma dużych plantacji. Większość produkcji bazuje na drobnych rolnikach, którzy sprzedają swój produkt do skupów, gdzie ocenia się jego jakość i tworzy mieszanki. Opisywana przeze mnie herbata pochodzi z jednego z najwyżej położonych ogrodów herbacianych w Kenii - na wysokości 2400 metrów n.p.m. - który graniczy z parkiem narodowym Mount Kenya. Herbata ta została przygotowana do sprzedaży w fabryce herbaty Kangaita, która zrzesza 6594 rolników, zajmujących się uprawą herbaty na małą skalę. Łącznie przetwarza się tam herbatę z pól o powierzchni około 1100 hektarów.

Według samych twórców tej herbaty, Kenia Rhino należy do kategorii herbat białych. W jej produkcji jednak zastosowano rolowanie liści, a to jest proces, który definiuje ją już jako herbatę czarną. Napar ma bardzo ładny, brązowo złocisty kolor. W smaku bardzo przyjemna i słodka. Oczywiście piję ją bez cukru, a czuć bardzo jakby on tam był. Ale nie jest to jakieś nachalne uczucie, raczej przyjemne - przypominające karmel lub toffi. Na pewno jest to herbata lekka, pozbawiona takiej mocnej goryczki jaką posiadają niektóre herbaty czarne. Nie jestem w stanie wyczuć w niej akcentów owoców tropikalnych, ale spotkałem się z takimi opiniami. Parzyłem ją dość standardowo jak każdą herbatę czarną - 5 g herbaty na 250 ml wody w temperaturze bliskiej 100 stopni. Zrobiłem dwa parzenia - pierwsze 2 minuty, kolejne 3 minuty. Smak bardzo dobrze współgrał z ciasteczkami maślanymi, ale to jak w przypadku większości herbat czarnych.

Koniecznie trzeba wspomnieć jeszcze na zakończenie o tym jaka ta herbata jest piękna z wyglądu! Czarno, brązowo, złote listki pokryte takim lekkim puszkiem, że jak się nasypuje do czajniczka, to widać taki lekki pyłek, który wraz z liśćmi wpada do czajniczka - piękny efekt dla oka. Po zalaniu, herbata staje się po prostu brązowa. Generalnie polecam poprzyglądać się jej liściom bardzo dokładnie, można zobaczyć wiele zaskakujących rzeczy, które mało która herbata czarna też oferuje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Taiping Hou Kui

Tie Guan Yin Oolong

Si Ji Chun Oolong